Myśliwiecka to taka ulica w Warszawie, gdzie mieści się radiowa Trójka, w której jest audycja pt. "Powtórka z rozrywki". Prowadzi ją bohater, który wystąpił 7 grudnia na deskach krakowskiego Klubu Rotunda, gromadząc w niej bagatela ponad pięćset osób. O kim mowa? O Arturze Andrusie, który w marcu wydał płytę zatytułowaną nota bene "Myśliwiecka", która otrzymała już status podwójnej platyny.
Spójrzże na niego, ejże!
W czerwcu tego roku Andrus zaśpiewał "Piłem w Spale, spałem w Pile" podczas 49. Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu, tuż po występie powiedział: "Mecyje! W Opolu zaśpiewałem". W Krakowie udowodnił, że jego teksty i śpiew to nie mecyje, a talent. Talent pisarski, ponieważ w trakcie występu ułożył prasko-krakowską piosenkę podwórkową. Talent wokalny, ponieważ koncert trwał prawie dwie godziny. Artur Andrus to prawdziwy człowiek renesansu – do "Piosenki o podrywie na misia" i "Piłem w Spale, spałem w Pile" miał przygotowane układy choreograficzne. Skromne, bo skromne, ale na pewno zapadające w pamięć i łatwe do powtórzenia. Swój występ Artur Andrus wzbogacał krótkimi prezentacjami, m.in. cytatami z kalendarza Wojskowej Agencji Mieszkaniowej na rok 2013. Do każdego dnia została przygotowana inna, ciekawa złota myśl, np. 1 stycznia - "Na wojnie nie ma nagrody za drugie miejsce" czy 21 stycznia na Dzień Babci - cytat Pitagorasa - "We wszystkim musi być umiar".
On pił w Spale i spał w Pile!
Andrus nie stronił od sytuacji obecnej w Polsce - zaśpiewał utwór motywujący piłkarzy do walki pt. "Wygraj dla matki", a także ułożył krótki wiersz na temat tłoku w krakowskich autobusach. W tym celu powołał się na gazetę, która twierdziła, że ludzi jeździ dużo, ponieważ trasa się podoba. Satyryk zadbał o gości specjalnych, razem z nim wystąpiła wokalistka zespołu Czerwony Tulipan - Krystyna Świątecka. Artur Andrus nie zapomniał też o zapleczu scenicznym - przygotował kulę dyskotekową oraz aparat do baniek mydlanych. W trakcie występu nie zabrakło znanych i lubianych utworów. Czy były bisy? Owszem, Artur Andrus jak sam powiedział, wplótł cztery do środka. Jednak dzięki oklaskom wykonał bis tradycyjny i zaśpiewał ku zdziwieniu, ale i radości publiczności rockową piosenkę o rodzinie - "Glanki i pacyfki". Kto nie widział eleganckiego mężczyzny w garniturze szalejącego na scenie w rytm rocka – powinien wybrać się na koncert, by to zobaczyć. Płyta pt. "Myśliwiecka", choć genialna, to nie odda tego klimatu tego widowiska. W skali od 1 do 10 oceniam na 11 i gorąco polecam.
P.